UWAGA! Smutnee widomości...
Tu piszemy NOT Happy wiadomości...
Not Happy wiadomości.?
Hmmmm...
U mnie na podwórku mieszka kotka, Nana. Opiekuję się nią od urodzenia (ale do domu wziąść nie mogę, bo Pona ;/) daję jej jeść, za kieszonkowe kupuję witaminy itp. Dzisiaj, jak szłam na rowerek poćwiczyć, patrzę, a Nana łazi se po ulicy. Machnęłam na to ręką, bo zawsze łazi. No i potrącił ją samochód płacze Ja tego nie widziałam, ale Tata tak. To się stało chwilę potem, jak ją zobaczyłam. Tata nic mi nie powiedział, nie wiem czemu. Wróciłam z roweru, pojechałam z Tatą po pizze, wróciłam, zjadłam, i poszłam do ogródka. Patrzę-a Nana leży pod drzewem, chyba śpi. Podeszłam, i ją pogłaskałam (Dziwne, bo tak to głaskałam ją tylko raz, jak byłą kociakiem, tak to nie dawała) Podniosła łepek, popatrzyła się, i kulejąc odeszła trochę dalej. Myślę-coś jest nie tak. Wzięłam ją na ręce, i włożyłam do pudełka. (Nigdy nie dawała mi się do siebie dotykać, a co dopiero nosić zdziwiony)Myślałam, że jest chora. Poszłam, kupiłam jej chrupki (nie chciała jeść) Nagle zaczęła z siebie wydawać odgłosy, jakby miała zwymiotować ale nie może. Byłam już przerażona, bo myślałam, że umiera. Zawołałam Tatę, i zawieźliśmy ją do schroniska. Przyszła lekarka, i mówi że Nana jest kompletnie odwodniona (a przecież zawsze dawałam jej wodę) i że jest w ciężkim stanie. Dopiero wtedy Tata powiedział, ze potrącił ją samochód. Babka która go prowadziła, nie raczyła jej zabrać do veta, tylko zaniosła pod nasz samochód. No veta i ją wzięła, ale powiedziała, że ma małe szanse. Boże, gdybym wtedy ją wygoniła z ulicy... płaczepłaczepłacze


  PRZEJDŹ NA FORUM