Szalona historia Elli i Maxa
Twix - To co najlepsze XDD
Max zdruzgotany i przerażony, nie wiedział co robić. Profesor próbował znaleźć wymówkę, całkiem dobrą sobie znalazł. „Wyjeżdżam na wakacje do Kibla!”. Max kupił sobie dżinsowe spodnie, całkiem wygodne. Chciał iść do restauracji, lecz jego humor był w stanie katastrofy. Poszedł więc do barku „Ice”. Zamówił drinka. Do baru wszedł przystojny blondyn. Jego włosy błyszczały, jego oczy, i ten biust...
- Zaraz , zaraz. Biust?
- To samo można powiedzieć o tobie!
Max uniósł jedną brew do góry.
- To znaczy...eee...brak krocza!
Maxowi urosły oczy z przerażenia. Barmanka wybuchła śmiechem. Przypomniała prostytutkę. Max wykorzystał to.
- Nie! Nie wykorzystałem jej!
Nie o tym mówię, wskoczył na stół. Gdy wskoczył, przypominał początek teledysku „Poker Face” czyli ruchy Lady Gagi. Wskoczył i zniżył się, pozę miał podobną do czającego się kota. Wskoczył jak kot na barmankę. Zaczął nad nią ryczeć. Jednym zgrabnym ruchem na niej usiadł. Barmanka nie mogła się wyrwać. Strasznie się wierciła. Za karę zmienił miejsce siadu...na jej twarzy. Maxowi znowu urosły oczy. Barmanka wgryzła mu się w tyłek. Max wrzasnął z bólu, najpierw stracił krocze...a teraz tyłek! Ella znieruchomiał. Nawet nie mrugnął, nie oddychał, po prostu siedział! Za dużo emocji jak na jeden raz. Max wiedział, że Profesor siedzi w Toi-toi. Nasłał więc mafie na kibel, by Bookworn uciekł. Skutki były złe. Sędziwa panda zarolkowała mafie. No cóż, trudno, trzeba było wyrwać profesora siłą. Max w tym celu użył bomby wodorowej. Wszystko wyszło po maśle. Później w swym laboratorium staro-młoda panda obmyślała, co tutaj zrobić by przywrócić pośladki Maxowi. Do laboratorium wskoczył Napasapa.
- Yo! - Krzyknął. - Nie uwierzycie co się stało, jakaś panda wzięła mnie za zielony chodzący tyłek. Śmieszne, co nie? Haha. - Max i Profesor popatrzyli się oboje na Napasape. - To spojrzenie mi mówi źle...
Profesor wziął Napsape i przykleił go do tyłku Maxa. I taśmą, jak i klejem. Napasapa krzyczał i się wyrywał, ale nic. Max wrócił do barku, dowiedzieć się czegoś o blondynie. Napasapa nie miał szczęścia, służył Maxu jako zad, więc nieuniknione, że siedzenie było dla niego jak rzeź...Blondyna w barze nie było, więc udał się do restauracji. Tam też go nie zastał. Jednak zamówił grochówkę, która bardzo mu smakowała. Zjadł 2, 3 porcje. Wstał, zasuwając za sobą krzesło. Nagle, spokój na sali zakłócił...pierd Maxa! Napasapa wystrzelił niczym torpeda. Wybił się z ogromną prędkością, wyleciał przez okno i trafił w łeb pewnej pandy. Ups!

Okej, trochę krótsza ale zabawna i zaskakująca. Żeby się bardziej pośmiać należy to sobie wyobrażać lol


  PRZEJDŹ NA FORUM